Refleksja na Wielkanoc
Przed nami święta, tak złożone, różnorodne i niejasne w swojej symbolice. Nazywają się te święta Wielkanocą. Nie wiadomo dlaczego teraz, wiosną obchodzimy święto Wielkiej Nocy, skoro wielka noc była w grudniu (21 – 22 dnia miesiąca) a teraz jest równa noc, to znaczy tak samo długa jak dzień, a może nawet średnia noc, bo ani najdłuższa, ani najkrótsza. A nawet – już była – dwudziestego lub dwudziestego pierwszego marca. Trochę spóźnieni, a w innych latach też trochę przed czasem. To nic. Ważne, że tradycyjnie nie w porę.
W porządku chrześcijańskim święto zmartwychwstania Jezusa obchodzone jest w niedzielę, ale tragiczne wydarzenia, upamiętnione wyniesieniem narzędzia tortur i zbrodni do rangi symbolu wiary, miały miejsce w piątek. Ukrzyżowanie Jezusa, syna boga i boga w ciele człowieka. A później go nie było, sobota. A później znowu stał się, zmartwychwstał. I odszedł. To radosne święto. Że zmartwychwstał, choć dla boga to jak zbudzić się po drzemce, ale człowiek odszedł. Nie wiadomo, co smutne a co radosne, ale świętujemy Wielkanoc.
Ledwo przyjmiemy radość zmartwychwstania Chrystusa i ledwo zdążymy zacząć się cieszyć, bo przecież na radowanie się potrzebny jest czas, to już nadchodzi następne święto z zupełnie innego porządku świata, gdzie ani słowa o jakimkolwiek bogu, tylko zwyczajnie ruja i poróbstwo – o płodność chodzi, o wdzięk, o atrakcyjność wzajemną dziewcząt na wydaniu i dorodnych kawalerów do wzięcia. Ci właśnie w Noc Kupały, już bez żadnej zbędnej symboliki – rózgi, witeczki, kropidła, woda, polewanie, pokrapianie, poświęcanie – rzucą się sobie w ramiona, przy ogniu, bez wianków. Może dlatego, że będzie cieplej. Pogańskie święto, pogańskie obyczaje, dla których jednak znalazł się w szczelnym umyśle ustawodawcy stojącego na straży jedynie słusznej ideologii, dzień wolny od pracy.
G.G. Marquez wspomniał w dziele O miłości i innych demonach „Jukatan gdzie wzniesiono okazałe katedry, by przysłonić pogańskie piramidy, nie dostrzegając, że rodowici mieszkańcy przychodzą na mszę, bo pod ołtarzami ze srebra nadal żywe są ich sanktuaria.” (s. 116). Piramidy, katedry, pomniki… Materialne dzieła są przyjemne, bo dają złudzenie potęgi naszej wiary, ale je można właśnie zepsuć. Kultura, jej rytuały, obrzędy, jej myśl jest trwała jako że nieosiągalna dla brutalnej, mechanicznej ingerencji. Trwa w tym, co żywi ludzie rzeczywiście robią. Świętujmy Wielkanoc.
Przychodzą nowe wizje świata niesione przez zwycięzców i wydają się wieczyste, chociaż każda kolejna przeminie. Nakładają się na wiary zastane, wypierają starych bogów i właściwe im obrzędy adoracji, mieszają się, wzajemnie zwalczają, reinterpretują, wchłaniają. Powstaje czasem obraz pełen sprzeczności, ale jakoś to jest i tyle. Ale jest jeszcze optymistyczna myśl a te święta świetnie ją wzmacniają. Może jest tak, że ludzie godzą się, kiedy zabiera się im stare, smutne rytuały. Zgadzają się na nowe formy wyrażania smutku, żalu, strachu. A w tym co radosne, w wiosennym świętowaniu, w odrodzeniu i, może, rodzeniu, jest jakaś siła, której nie można pokonać nawet przez tysiąc lat wpływów. Może to ta siła, która powoduje, że najpiękniejszą i najważniejszą postacią na świecie jest postać młodej dziewczyny, młodego chłopaka. Świętujmy więc Wielkanoc czy jak ona się tam nazywa, bo to świętowanie jest w nas.