Morwa
Przed moim oknem, od strony podwórka stoi morwa. Wierzchołek drzewa sięga prawie dachu, więc drzewo ma z dwanaście metrów wysokości. Od połowy czerwca, kiedy dojrzewają owoce morwy, rozpoczyna się ptasi spektakl.
Gołąb grzywacz króluje, dominuje wielkością i pięknem barw. Przytłumione błękity z podbarwieniem prawie różowym, żółte łapy i dziób i charakterystyczna biała obwódka na szyi. Ptak siedzi na gałęzi z dumnie wypiętą piersią, ale kiedy żeruje, to pasie się z momentami zabawną walecznością. Sięga dziobem po owoc, który jest tuż poza zasięgiem i traci równowagę. Macha więc skrzydłami, podpiera się nimi o gałęzie, czasem zawisa w niebezpiecznym wychyleniu, głową w dół. Jak nie ma w pobliżu owoców to kroczy dostojnie z gałęzi na gałąź, a że jest dość ciężki, gałęzie uginają się, więc musi balansować ciałem i skrzydłami. Ale widać wygodniej przejść się niż podfruwać pół metra. Nieraz można doliczyć się sześciu a nawet ośmiu ptaków. Szczególny jest moment, kiedy grzywacze przyprowadzają na ucztę młode, bo te są jeszcze bardziej zabawne w swej pozornej nieporadności. Kiedy coś je zaniepokoi, reagują natychmiast zrywając się do lotu. Pasą się całymi godzinami.
Kwiczoły są bardziej ruchliwe. W typowej dla siebie pozie zatroskania kwiczoł przebiega z gałęzi na gałąź, drepcze szybciutko i nieoczekiwanie zatrzymuje się, zrywa owoc i podbiega do następnego owocu. Posiłek jest szybki, jak w barze. Ptak rozgląda się spod prawie po ludzku ściągniętych brwi i odlatuje. Kwiczoły pojawiają się na morwie wielokrotnie w ciągu dnia.
Czasem zaglądają sroki, jak zawsze w parze ale owoce morwy to dla nich tylko deser, bo po kilku próbach rozsmakowania się jednak odlatują. Może próbują jak smakuje morwa ze swej sroczej ciekawości. Kiedy pojawiają się, wśród innych ptaków pojawia się napięcie – przestają jeść, obserwują, co sroki zrobią. Po ich odlocie wraca nastrój sielankowej uczty.
Kawki są mniej zagrażające. Przeskakują swoimi niezgrabnymi susami z gałęzi na gałąź, próbują to tu, to tam i już ich nie ma.
Wróciły szpaki. Przez kilka lat nie było szpaków i znowu są. Małymi grupkami napadają na morwę, świszczą i trzeszczą, poruszają się zwinnie i szybko. Ale czasem, może już najedzone, zapadają s senne przesiadywanie i niespiesznie gadają ze sobą. Odlatują tak nagle, jak się pojawiły. Cisza jest pewną oznaką, że szpaków nie ma.
Wróble, podobnie jak szpaki, wróciły po paru latach nieobecności i przez cały dzień można wypatrzeć chociaż jednego dyżurnego, który dziobie owoce. Pojawiają się też inne małe ptaki śpiewające ale kiedy nurkują w gąszcz liści, znikają, by pojawić się przy odlocie.
Sikory są stałymi gośćmi, niezależnie od owocowania morwy. Przeszukują liście, rozwidlenia gałęzi, szczeliny kory w poszukiwaniu owadów, ich jaj i larw. Najczęstszym gościem jest oczywiście bogatka, ale pojawia się również piękna sikora modra i czubatka. Wieczorami, z krzykiem nurkują nad morwą jeżyki i odbywają swój powietrzny, karkołomny taniec aż do ciemności. Później znikają, wysiadują pisklęta. Wracają na niebo z młodymi, uczą je przestrzeni i odlatują równie nagle, jak się pojawiają.
Morwa to cały świat rozwijający się od czterdziestu lat, który w jednej chwili może zniknąć, jeśli miejsce, na którym rośnie, okaże się z byle powodu potrzebne jakiejś powiatowej szyszce. Za moim oknem coraz puściej.