Gra w ‚słoneczko’
Obecnie dorośli bardzo mało wiedzą o tym, jak młodzież spędza czas wolny. Zazwyczaj zadawalają się zdawkowymi informacjami lub dopytują o najmniej ważne szczegóły. Żadna z tych metod nie przynosi spodziewanego efektu. Dzieciaki kręcą, kłamią, mówią półprawdy i… robią swoje.
Czasem rodzic dowiaduje się z prasy, Internetu bądź telewizji, że jego ukochane dziecko założyło nauczycielowi kosz na głowę, dręczy kolegów albo zgwałciło koleżankę z klasy. W takich sytuacjach świat dorosłych nagle budzi się i z całym swoim nagłym zatroskaniem, a zarazem wyniosłością i głupotą, stara się naprawić sytuację. Wprowadzane są programy „zero tolerancji”, monitoring w szkołach, mundurki. Całą sprawę bardzo dokładnie i szczegółowo opisują media, pojawiają się szumne zapowiedzi polityków i przedstawicieli samorządów dotyczące tego, jakie to wspaniałe plany poprawy sytuacji zamierzają wdrożyć w życie. Społeczeństwo, a w tym rodzice, czują że sytuacja została opanowana i można spać spokojnie. Mija pół roku, rok, sprawa wycisza się. Młodzież wyciąga z całej sytuacji niekoniecznie właściwe wnioski i wymyśla kolejną, nowa formę rozrywki.
- Czytaj więcej: Gry hazardowe i psychologia
Przykładem ciekawej i fascynującej formy spędzania czasu przez młodzież może być gra w „słoneczko”.
14-letnia dziewczyna w wyniku złego samopoczucia wybiera się do lekarza. Diagnoza jest prosta, choć zaskakująca: „Jesteś w ciąży”. W szkole wybucha afera. Rodzice wzywani są na rozmowę z Panią Dyrektor. Uczennica zapytana o to, kto jest ojcem dziecka, odpowiada: „Nie wiem, na imprezie graliśmy w słoneczko”. Następne wyjaśnia zasady gry:
- Dziewczyny kładą się nago na plecach z rozłożonymi nogami, tak aby utworzyć koło.
- W środku stają chłopcy, również nadzy, w liczbie proporcjonalnej do liczby dziewczyn.
- „Panowie” używają swoich koleżanek, po kolei zmieniając się co jakiś czas.
- Przegrywa ten chłopak, który jako pierwszy osiągnie orgazm i wytrysk.
Gra jest bardzo „atrakcyjna”, szkoda tylko, że rodzice nie zadbali wcześniej o to, aby uświadomić swoim nastoletnim dzieciom, czym jest seks i współżycie, tak, aby same sobie nie robiły krzywdy.
Tego typu historie słyszy się od znajomych i przyjaciół zapytawszy po prostu, co u nich. Lekkość, z jaką ludzie opowiadają sobie o takich wydarzeniach, wprawia w kolejne zdumienie, tak jakbyśmy nie rozmawiali o patologii, a o kolorze lakieru do paznokci.