Bajka o połówce jabłka
Kacper siedział zamyślony, od czasu do czasu spoglądając przez okno swojej małej chatki. Wiedział, że ona pojawi się niedługo na przystanku na przeciwko. Zawsze przychodziła o tej porze. O właśnie szła. Szybko zerwał się z krzesła, chwycił swoje rzeczy i niby zupełnie przypadkiem zjawił się na przystanku równocześnie z nią.
Lubił te powolne podróże ślimakiem do pracy, gdy mógł się nacieszyć jej towarzystwem. Później to nie było możliwe. Rozchodzili się do swoich zajęć, a przerwę obiadową spędzała z przyjaciółkami. Niby mógłby się do nich przysiąść, ale nie chciał być natrętny, a poza tym znali się przecież tylko z podróży ślimakiem. Po prostu dobrze im się rozmawiało i tyle. No może jeszcze to, że dobrze się przy niej czuł, ale pewnie każdy by się świetnie czuł przy tak pięknej kobiecie. Spojrzał na nią, a ona się uśmiechnęła. Miała taki cudowny uśmiech, jakby słońce wyjrzało zza chmur. Coś do niego powiedziała. przestał się przyglądać jej uśmiechowi i poprosił, żeby powtórzyła.
- Mówiłam, ze pora wysiadać. Dojeżdżamy do naszego przystanku
- Ach tak rzeczywiście. Jak ten czas szybko przeleciał – odpowiedział i naprawdę wydawało mu się, że dopiero co wsiedli.
Pierwsze zajęcia miał z historii religii w pierwszej klasie. Wszedł do sali. Przywitał się z dziećmi i zaczął opowiadać historię o pierwszym grzechu.
Opowiadałem wam już jak powstał świat i o powstaniu naszego gatunku, o tym jak Święte Drzewo zrodziło pierwsze owoce – naszych przodków. Dzisiaj opowiem wam o pierwszym grzechu. Owoce rosły sobie wygodnie pośród opiekuńczych gałęzi Świętego Drzewa, czerpiąc jego żywotne soki i rozkoszując się ciepłem słońca. Ale pewnego dnia owoce zbuntowały się. Nie wiadomo dokładnie jak do tego doszło i kto był prowodyrem, ale ostatnie badania archeologów wskazują , ze mógł się do tego przyczynić pewien wymarły prymitywny gatunek tzw. ludzie. w każdym razie owoce stwierdziły, że nie chcą być bez przerwy uzależnione od Świętego Drzewa, że chcą być wolne i niezależne i żyć samodzielnie. Aby zrealizować swój bunt poodrywały się z gałęzi Świętego Drzewa i pospadały na ziemię. Gniew Świętego Drzewa był straszny. Ono wiedziało, że owoc jest rośliną społeczną i nie może żyć zupełnie sam, bez choćby jednej osoby, której by na nim zależało i na której zależałoby jemu. Ale wiedziało też, ze zbuntowane owoce nie posłuchają go, ze same muszą doznać przejmującej samotności, by odkryć te prawdę. Dlatego nie powstrzymało ich, ale gdy owoce tylko zetknęły się z ziemią rozpadały się na dwie połowy i każdą połówkę wiatr unosił w inne strony. Ale owoce były dziećmi Świętego Drzewa więc pozwolił im zachować nadzieję, ze gdy odnajdą swą druga polówkę, to powróci do nich szczęście. Od tej chwili każdy z nas żyje tęskniąc i szukając swojej drugiej połówki – zakończył swą opowieść Kacper.
W tym momencie zadzwonił dzwonek i dzieciaki wybiegły na przerwę. Kacper został sam, zamyślony nad historią, którą opowiedział. Doskonale rozumiał o jakiej tęsknocie wspomina przypowieść. On sam często czuł pragnienie posiadania kogoś, z kim mógłby się dzielić swoimi uczuciami, radością i smutkiem, kogoś kto byłby mu podporą, a jednocześnie kim mógłby się opiekować i ochraniać. Kogoś, kto by go rozumiał. Bardzo chciał znaleźć swoją drugą połowę. Znał wiele kobiet, z niektórymi go nawet kiedyś coś łączyło, ale żadna z nich nie była tą druga połówką. Chyba. Przerażało go, ze mógłby nigdy jej nie odnaleźć, albo co gorsza spotkać ją i nie rozpoznać, ale to wydawało mu się raczej nieprawdopodobne. Przecież jej pojawieniu musi towarzyszyć coś niezwykłego, jakiś wstrząs, dreszcz, omdlenie, albo przynajmniej przeszywająca go błyskawica. Ale jak dotąd nic go takiego nie spotkało. Zebrał swoje rzeczy i ruszył w kierunku pokoju nauczycielskiego, ale po chwili rozmyślił się. Pogoda była taka piękna, że postanowił pójść do parku. Miał ochotę pobyć trochę sam. Jakby spełniając jego pragnienia park świecił pustkami. Usiadł na trawie pod rozłożystym dębem. Tuż obok rósł krzak dzikiej róży. Zamknął oczy i powrócił do swoich poprzednich myśli.
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Zaskoczony otworzył oczy i ujrzał wpatrzony w siebie wzrok róży. Patrzyła na niego z takim rozumieniem i zatroskaniem, ze niespodziewanie dla samego siebie zapragnął podzielić się z nią swymi myślami.
- Chodzi o to, że obawiam się, że nigdy nie odnajdę swojej drugiej połowy i zastanawiam się czy nie lepiej byłoby związać się z kimś i nie czekać na tę jedyną, bo mógłbym zostać sam do końca życia daremnie czekając.
- Wytłumacz mi dlaczego użyłeś określenia „moja druga połowa”? – spytała Róża
- No bo każdy jest połówką owocu podzielonego przez Święte Drzewo na dwoje. I gdzieś na świecie jest druga polowa, która idealnie pasuje do mnie, bo jesteśmy dwiema częściami jabłka – wytłumaczył jak dziecku w szkole
- Ale wiesz co, Ty mi kompletnie nie wyglądasz na połówkę, jesteś kulą, a kula o ile mi wiadomo to kształt doskonały, nie wyobrażam sobie, żeby kula mogła być połówka czegokolwiek
- Ale to nie chodzi o wygląd – odparł z lekkim zniecierpliwieniem – chodzi o wnętrze
- Znaczy, ze czegoś Ci brakuje w pestkach? to jakim cudem Cię przyjęli na nauczyciela?
- Niczego mi nie brakuje, jestem kompletny, chodzi mi o to, ze ta druga osoba powinna być podobna do mnie, lubić to co ja, interesować się tym co ja
- Czyli być dokładnie taka jak Ty – przerwała mu Róża – ale czy to możliwe, żeby istniał na świecie ktoś taki sam jak Ty? przecież wasz Księga naucza, ze każdy jest wyjątkowy.
- No niby tak, ale powinna mieć podobne zainteresowania, żebyśmy mogli razem spędzać czas i mieć o czym ze sobą rozmawiać
- A masz jakieś bardzo szczególne te zainteresowania?
- No nie, lubię czytać książki, lubię historię i podróże, jeżdżenie na rowerze i wspinanie się po górach
- I naprawdę sądzisz, ze tylko jedna kobieta na świecie interesuje się czymś podobnym?
- Masz racje pewnie jest ich wiele, ale w takim razie jak mam rozpoznać tą z którą zostanę na cale życie?
- Zdradzę Ci pewną tajemnice. to nie jakaś szczególne naznaczenie sprawia, ze ktoś jest tym jedynym, którego spotkanie owocuje wielka miłością, wręcz przeciwnie to miłość, którą obdarzyliśmy drugą osobę i która ona obdarzyła nas sprawia, ze jesteśmy dla siebie tymi jedynymi. Spójrz na mnie, nie odróżniłbyś mnie od setek róż w tym parku, ale dla dębu w którego cieniu siedzisz, jestem wyjątkowa. Zna każdy mój listek, każdy pyłek na moich pręcikach. jestem dla niego najpiękniejszą róża na świecie, a on jest dla mnie najwspanialszym, najpotężniejszym Drzewem. Wiem, ze jestem piękna, ale dla mnie liczy się tylko to, ze mogę cieszyć jego oczy mą urodą. On jest dla mnie oparciem, chroni mnie cieniem, gdy dni są zbyt gorące, jesienią okrywa mnie swoimi liśćmi, żeby było mi ciepło w zimie. Inne róże dla niego nie istnieją, są po prostu zwykłymi kwiatami, tak jak dla mnie nie istnieją inne drzewa. Teraz to wiemy. Nikt nie musi nam mówić, o to jest ta jedyna, czy ten jedyny. Teraz jest to dla nas oczywiste.
- Mówisz teraz – odezwał się Kacper, gdy na chwile zamilkła – ale jak było przedtem, jak się poznaliście, po czym poznaliście?
- Tyle pytań naraz – roześmiała się Róża – ale spróbuję ci na nie odpowiedzieć. Otóż nie wiedzieliśmy, czy jesteśmy dla siebie przeznaczeni, po prostu spodobaliśmy się sobie, gdybyś widział jak mu się soki burzyły jak ocierałam się o niego – zachichotała Róża – ja tez nie byłam obojętna, ale nie tylko to, dobrze się razem czuliśmy, mogliśmy rozmawiać godzinami, i nigdy nie miałam dosyć jego towarzystwa. Zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. Najtrudniej było otworzyć się przed sobą nawzajem, przed samym sobą i przed drugą osobą przyznać co naprawdę czujemy, ze chcemy czego więcej niż przyjaźni. Bałam się, ze stracę przyjaciela, ze mnie zrani, ze wyjdę na idiotkę, że będzie mu głupio, bo on nic takiego nie czuje, ale jeszcze bardziej się bałam, ze przez swój strach stracę coś wyjątkowego i w końcu odważyłam się. Odtąd zawsze dzieliliśmy się swoimi uczuciami, przeżyciami, myślami. wiesz, ze są osoby, które żyją przez długi czas ze sobą, ale nigdy nie mówią o tym co czują? Tam nie ma miłości i nic dziwnego, ze takie związki zawsze w końcu się rozpadają.
- Rozumiem, ale wytłumacz mi jeszcze jedną rzecz, To co mówisz wydaje się logiczne, ale dlaczego w Świętej Księdze jest inaczej? – zapytał Kacper
- To proste – odparła Róża – dokonaliście nadinterpretacji, w wiernym przekładzie, to brzmi mniej więcej tak:
Gniew Świętego Drzewa był straszny. Ono wiedziało, że owoc jest rośliną społeczną i ni może żyć zupełnie sam, bez choćby jednej osoby, której by na nim zależało i na której zależałoby jemu. Ale wiedziało też, ze zbuntowane owoce nie posłuchają go, ze same muszą doznać przejmującej samotności, by odkryć te prawdę. Dlatego nie powstrzymało ich, ale gdy owoce tylko zetknęły się z ziemią Drzewo zabrało im ich najważniejszą część, którą była miłość. Ale owoce były dziećmi Świętego Drzewa więc pozwolił im zachować nadzieję, że gdy połączą swoje życie z życiem drugiej osoby i poprzez to zrozumieją istotę miłości, ona do nich powróci i będą żyli w szczęściu. Bowiem miłość może istnieć tylko wtedy, gdy się nią z kimś dzielimy.
Kacper miał wrażenie, że właśnie dotknął najważniejszej tajemnicy życia i czuł się w końcu spokojny i pewny, ze odnajdzie towarzyszkę życia, tą jedyną.
- Czy to właśnie z nią chcesz odkrywać miłość? – spytała Róża
- Z kim ? – gwałtownie zareagował Kacper
- Z tą dziewczyną, w którą wgapiasz się od godziny – roześmiała się Róża
- W nikogo się nie wgapiałem – chciał zaprotestować Kacper, ale zdał sobie sprawę, że rzeczywiście nieświadomie wpatrywał się w ławkę, na której siedziała ona. Teraz już wiedział, ze wszystko zależy od niego (no prawie), że to on musi zdecydować, czy zaryzykować i dać szansę na zaistnienie czegoś wspaniałego, czy stchórzyć. Podniósł się i ruszył w kierunku jej ławki, ale zaraz się odwrócił i spojrzał na Różę.
- Dziękuję Ci – wyszeptał
Róża uśmiechnęła się tylko i przytuliła się do pnia swego Dębu
Kacper powoli podszedł do ławki, a gdy spojrzała na niego, uśmiechnął się i powiedział
- Ładną mamy pogodę
- Rzeczywiście piękna – odpowiedziała
Kacper sklął się w duchu, za idiotyczną odzywkę, ale postanowił spróbować jeszcze raz.
- Wiesz razem jeździmy do pracy, a nigdy nie spytałem jak masz na imię, ja jestem Kacper
- Kasia
Właściwie to powinnam zakończyć standardowo, pobrali się mieli huczne weselicho i ja tam byłam miód i wino piłam, potem żyli długo i szczęśliwie, ale to jest bajka o życiu, a życie nie zawsze jest bajką, więc niech zakończenie dla każdego dopisze się samo, jedno jest pewne Kacper znalazł w końcu swa ukochaną kimkolwiek ona była, bo zrozumiał, że miłość nie spada jak błyskawica, ale przychodzi pokorna i cicho puka do drzwi naszego serca, a to już od nas zależy, czy ją wpuścimy czy nie.